Tajemnica zła

5/5 - (2 votes)

…,,Zło wyobrażone jest romantyczne, różnorodne, zło rzeczywiste – ponure, monotonne, pustynne, nudne. Dobro wyobrażone jest nudne, dobro rzeczywiste jest wiecznie nowe, cudowne, upajające. A zatem ,,literatura wyobraźni- jest albo nudna, albo niemoralna.”…( albo jest mieszaniną jednego i drugiego ).
( Simone Weil, ,,Literatura i moralność” )

-= Tajemnica zła =-

Zgadzam się z Simone Weil – w złu prawdziwym, tym konkretnym, namacalnym, nie ma nic fascynującego, jest za to monotonia, cierpienie, rozpacz. Nie chcę wyjaśniać zła, które w swojej istocie, czy też przyczynie pozostaje niezgłębioną tajemnicą. Pisząc o złu, nie chciałbym także skupić się na konkretnym fenomenie zła, ale postaram się w miarę możliwości pisać o złu w sposób uniwersalny.

Zło, chociaż konkretne, doświadczalne, stale się nam wymyka, jest w swojej istocie właściwie niedefiniowalne, przekraczające nasze wyobrażenie. Dlatego, jeżeli nie badamy wyłączonego przypadku zła, to najlepszą drogą będzie na początku przyjrzenie się jego symbolice, zawartej w systemach religijnych, działach sztuki, czy w innych dziedzinach kultury.

Paul Ricoeur w ,,Symbolice zła” rozróżnia cztery podstawowe ,,typy morfologiczne” zła, będące jego wyobrażeniami i symbolami. Symbol niczego nie wyjaśnia, ma on jedynie przybliżyć, zobrazować pewną rzeczywistość. Zadaniem symboliki zła nie jest więc odpowiedź na pytanie o istotę zła, ogarnięcie go i przedstawienie, ale raczej przybliżenie jego tajemnicy.

Pierwszym ,,typem morfologicznym” są wyobrażenia mitologii babilońskiej i orfickiej, gdzie zło przybiera postać chaosu, nieporządku, siły, która przeciwstawia się stworzeniu. Zło jest niepojętą, destruktywną siłą, zdradą, która doprowadza w konsekwencji do ,,walki bogów” ale także przynosi nieszczęście ludziom. Stan poprzedzający katastrofę pojawienia się zła, tożsamy jest z pojęciem harmonii, czy ,,złotego wieku”. Od tej pory ludzie będą tęsknić od stanu pierwotnej harmonii – wolności od zła. Kosmologiczne obrazy zła zostaną potem zracjonalizowane w myśli neoplatońskiej i przede wszystkim gnostyckiej.

W gnozie manichejskiej zło występuje już jako oddzielna, odwieczna siła, która nie zostanie nigdy pokonana przez dobro. Człowiek wg gnostyków pozostawał rozdwojony, w skażonej złem materii znajdywało się ciało, duch zaś pozostawał niesplamiony i czysty. Przyczyną zła jest samo stworzenie, dokonane przez złośliwego demiurga, który z własnej pychy ożywił materię. Dusza człowieka przebywająca w świetle została uwięziona w ciele i skazana na cierpienie. Jedyną możliwą ucieczką jest powrót do świata prawdziwego i dobrego Absolutu. Fundamentem rzeczywistości w manicheiźmie jest walka dobra i zła, w którym obie te odwieczne siły uczestniczą w wiecznym i nierozstrzygalnym konflikcie. Zło, wyobrażone w micie pod postacią chaosu, czy potwora ( Tyfon ), zostało w filozofii neoplatońskiej i gnostyckiej zracjonalizowane, stało się elementem niezbędnym w procesie kosmologicznym.

Nie ma filozofii tak świadomej potęgi zła jak manicheizm, zakładającej nieusuwalne skażenie złem całej materii, a więc także człowieka.

Kolejnym ,,typem morfologicznym”, mającym swoje korzenie w myśli greckiej: w mitologii i w teatrze, jest tragiczny aspekt życia człowieka. Bohater tragiczny postawiony przed wyborem zawsze wybiera źle, los popycha go do własnej zguby. Pod postaciami tragicznymi, kryły się na ogół nierozwiązywalne dylematy, spiętrzenie się powinności (wybór między miłością do córki, a obowiązkiem władcy ) i pragnień, niemożność wyboru, ale także kara niewspółmierna do czynu ( Marsjasz ), czy też nieszczęście wynikające z niewiedzy ( Ikar ), albo splot wypadków, który prowadzi niewinnego do tragedii ( Edyp ). W tych postaciach, symbolicznych przecież, Gracy widzieli kondycję człowieka w ogóle, nierozerwalnie związaną z cierpieniem. Zło przychodziło w postaci fatum, albo też w szczególnym aspekcie demonizmu, jak w ,,Bachantkach” Eurypidesa, gdy opętana przez Dionizosa Agaue rozszarpuje własnego syna. Grecy mieli świadomość dramatyczności istnienia człowieka, jego niepewnośc i kruchości w porównaniu do świata demonicznego i świata bogów. Nie tyle w samym człowieku, co w otaczającej go rzeczywistości istniała ciągła możliwość zła, dlatego też w greckiej filozofii, począwszy od Sokratesa, kładziono nacisk na samodoskonalenie się mędrca, które umożliwiało wyzwolenie się od cierpienia i zła moralnego.

Trzecim spośród Ricouerowskich typów morfologicznych jest obraz ,,duszy wygnanej”, opisujący stan człowieka, który z własnej winy związał się ze złem, co przynosi mu cierpienie. Symboliczną postacią jest tu np. Syzyf, wiecznie toczący na górę swój głaz albo Tantal, nie mogący zaspokoić pragnienia, jeszcze innym przykładem jest postać króla Midasa, który z chciwości zapragnął zamienić wszystko w złoto….

Ostatnim, czwartym typem, jest obraz biblijny przedstawiający upadek pierwszych ludzi. Paul Ricoeur traktuje ten obraz osobno, jako wyjątkowy i jednocześnie spajający pozostałe typy. Przede wszystkim zło zostało wyłączone z procesu kosmologicznego . W procesie stworzenia nie ma walki z siłami chaosu, którym towarzyszy powstanie sił zła. Zło zostało także radykalnie oddzielone od stworzenia, które było dobre. Harmonia, w której początkowo znajdywał się człowiek została przerwana na skutek jego nieposłuszeństwa. Zło w świecie zaistniało jednak nie po upadku pierwszych ludzi, ale w czasie kuszenia, w postaci tajemniczego Węża. Zasadniczy aspekt zła, objawił się w postaci kłamstwa, ułudy, przynoszącej zupełną odwrotność obietnicy kusiciela: zamiast spodziewanej boskości, człowiek poznał zło i stracił swoją niewinność.

Ricouerowskie typy zła: zło jako siła chaosu, wynikająca z aktu stworzenia, zło towarzyszące niedoli człowieka, pojawiające się w postaci fatum, któremu towarzyszy niezawinione często cierpienie, zło będące następstwem ludzkich czynów, oraz złożony obraz zła zobrazowany w scenie kuszenia, odpowiadają klasycznemu spojrzeniu na tajemnicę zła. Wraz z rozwojem myśli filozoficznej, zło traciło swoją pozycję metafizycznej siły, a powoli stawało się mroczną stroną życia człowieka. Źródłem zła stał się człowiek, a przyczyną albo jego niemoralność ( Kant ), albo niewiedza ( myśliciele Oświecenia ).
Immanuel Kant tak pisze o swojej koncepcji zła radykalnego:

,,Zdanie: ,,człowiek jest zły”, znaczy, że mimo świadomości prawa moralnego kieruje się zasadą, że czasem można od tego prawa odstąpić. A że jest taki z natury, znaczy, że zdanie poprzednie odnosi się do całego gatunku. Nie znaczy to jednak, że właściwość ta wynika z samego pojęcia gatunku, bo wtedy byłaby konieczna; znaczy natomiast, że na podstawie doświadczenia trudno sądzić o człowieku inaczej. W sposób przedmiotowo konieczny właściwość tę ma każdy człowiek, nawet najlepszy. Ponieważ jednak jest to skłonność moralnie zła, a zatem trzeba ją traktować jako zawinioną, a nie przyrodzoną. Polega ona na sprzecznych z prawem zasadach postępowania, a te wobec wolności należy uznać za przygodne. Przygodność kłóciłaby się jednak z powszechnością zła, gdyby przedmiotowe źródło zasad nie było jakoś zakorzenione w samym człowieczeństwie. Mamy tu zatem do czynienia z naturalną skłonnością do zła. Jako zawiniona stanowi ona w naturze ludzkiej zło radykalne.”… ( I. Kant, ,,Zło radykalne w naturze ludzkie”j, tł. B.Wolniewicz, w: ,,Res Publica”291 ( 40 ) )

Zło w ujęciu Kanta wypływa z natury ludzkiej, jest antropologiczne, nie zaś metafizyczne, jest przewrotnością serca, ale nie jest ontologicznie konieczne. Zamykając zło w obszarze ludzkiej wolności, Kant twierdzi, że aktem własnej woli, człowiek może wyzwolić się od swojej naturalnej skłonności do zła. Założywszy, że zło wynika z niemoralności, a pokonać je możemy dzięki głosowi własnego sumienia, tracimy z oczu to, co w zjawisku zła jest niezwykle istotne, a więc rodzaj współuczestnictwa, niemożność podjęcia aktu woli, kapitulację w walce z własnym złem….,, Dobra, którego chcę, nie czynię, a czynię zło, którego nie chcę”… – pisał św. Paweł. Podobnie pisał św. Augustyn:

,,I znowu próbowałem przekroczyć próg – już byłem trochę bliższy celu i jeszcze bliższy, już niemal tego dotykałem, już niemal ujmowałem w dłonie…Ale nie mogłem dosięgnąć, nie mogłem dotkną, ująć. Ciągle odwlekałem ten moment, w którym miałem umrzeć dla śmierci, a dla życia żyć zacząć. Większą miało we mnie moc zakorzenione zło, niż dobro, do którego nie przywykłem. Im bliższy był moment, w którym się miałem stać czymś innym, niż byłem, tym większą wzbudzał we mnie grozę. Lecz mnie nie cofał, nie spychał z drogi, którą szedłem, tylko unieruchamiał mnie i więził.”( św. Augustyn, ,,Wyznania”, ks. VIII, tłum. Zygmunt Kubiak, Warszawa 1982, s. 137 – 138 )

Zło jest nie tylko świadomym, niemoralnym wyborem wynikającym z naturalnej skłonności człowieka, jest także siłą, która unieruchamia tego, kto tęskni do dobra.

Tęsknota do dobra. Zastanawiam się, czy jest sensowne pisanie o złu, z pominięciem jego odniesienia do horyzontu dobra. Piszę ,,horyzont” ponieważ, póki co, nie uważam, żeby człowiek z natury swojej był dobry. Dobro rozumiem raczej ( za ks. Tischnerem ) jako wartość wykraczającą poza człowieka, do której człowiek może, ale wcale nie musi dążyć. Przestrzeń, przed którą stoi człowiek, jest przestrzenią wolności. Tylko człowiek wolny wewnętrznie może sięgać dobra, sięgać, ale nie stawać się dobrym, kochać, ale nie stawać się miłością. Dobro otwarte przed człowiekiem, jako istotą świadomą, jest miłością. Zdolność do kochania jest otwarciem się i prawdziwym szczęściem, zło jest zamknięciem się, dezintegracją osobowości, w końcu niczym innym, tylko brakiem miłości. Jak pisał Max Scheler: …,,Sam brak miłości, a nie dopiero wyrządzenie pozytywnej krzywdy, jest już ,,winą” ba esencją wszelkiej winy.”(,,Resentyment a moralność”, tłum. J.Garewic! z, s. 93-94 ).

I tak jak dobro jest miłością, tak zło jest rozpaczą. Zło wreszcie samo w sobie wydaje się nonsensowne, wewnętrznie puste. Jeżeli jednak zło jest pustką, nicością, to dostrzegamy przecież paradoks: jak to jest, ze nicość jest tak potężną, działającą siłą. Być może odpowiedzią jest wolność, wybór miedzy własnym otwarciem, dobrem, a zamknięciem, złem.

A może odpowiedzią jest sama empiryczność zła, które nawet w swych najbardziej ekstremalnych przejawach jest u swej podstawy pozbawione sensu, ,,banalne”, odkrywające swoją własną pustkę.

Przypatrując się jeszcze raz biblijnej scenie kuszenia, zauważamy, że zło przychodzi do człowieka w formie pokusy. Pokusa przybiera postać kuszącej wartości: władzy, szczęścia, mądrości, do której prowadzi jednak złamanie zakazu. Poddanie się pokusie przynosi cierpienie i jednocześnie demaskuje zło, które uobecnia się w postaci kłamstwa. Rzeczywistość zła jest rzeczywistością nieprawdziwą, złudną, którą odsłania jednak dopiero poddanie się pokusie. Mając to na względzie, trzeba postawić pytanie: na ile jesteśmy świadomi zła, które czynimy ? Czy istnieje usprawiedliwienie złego czynu ? Na ile sprawca zła jest także jego ofiarą ? Czy istnieje w końcu zło, którego nie można usprawiedliwić, czyli zło demoniczne – zło popełnione dla samego zła ? Czytając ,,Rozmowy z diabłem” Leszka Kołakowskiego, zwróciłem uwagę na powtarzający się motyw niepewności, towarzyszący zarówno skardze Heloizy, jak i myślom Marcina Lutra i Arthura Schopenhaura, niepewność, którą z taką umiejętnością podsyca diabeł – kaznodzieja. Niemożność przewidzenia skutków naszych działań łączy się z niepewnością. Dlatego prawdą jest, że ludzie błądzą, dlatego tak łatwo dajemy uwieść się pokusie. Biorąc pod uwagę skutki zła, jego destruktywną rolę i cierpienie, które mu towarzyszy, możemy współczuć wszystkim tym, którzy mu ulegają. Współczucie kończy się jednak tam, gdzie popełnione zło staje się niezrozumiałe. Gdy w swoich skutkach zło przerasta nasze wyobrażenie, czy możliwe jest jakiekolwiek współczucie?

Ostatnią kwestią, którą chciałbym poruszyć jest związek zła i cierpienia. Jest to dla mnie problem chyba najtrudniejszy, wiem, że najłatwiej byłoby oddzielić zło od cierpienia, ale przeczy temu nasze doświadczenie. Widząc cierpiącego niewinnie człowieka, możemy powiedzieć, że dzieje się zło. Doświadczamy zła, a więc nie jest ono jedynie przyczyną cierpienia, ale jego nieodłącznym towarzyszem. To źle, że ludzie umierają na AIDS, głodują, cierpią prześladowania, to źle, że tak wielu żyje w cichej rozpaczy. W cierpieniu nie ma nic dobrego, mówienie i pisanie o tym, że cierpienie uszlachetnia, jest pozbawione sensu.

,,Łatwo byłoby dorzucić kilka paragrafów do ,,Teodycei” Leibniza. Lecz wcale nie mamy na to ochoty. – Pisał Henri Bergson – Filozof może znajdywać przyjemność w spekulacjach tego rodzaju w ciszy swojego gabinetu: lecz czy będzie spekulował przed matką, która była właśnie świadkiem śmierci swojego syn? O nie, cierpienie jest rzeczywistością straszną i czymś nieznośnym jest taki optymizm, który zło definiuje a priori jako mniejsze dobro”( H.Bergson ,,Dwa źródła moralności i religii”, przeł. P.Kostyło SJ i K.Skorulski SJ 1993 s.254)

Podobnie jak obecność zła, tak i cierpienie jest konsekwencją tego kim jesteśmy. Jeżeli jednak utożsamilibyśmy ze sobą cierpienie i zło, bylibyśmy już bardzo blisko manicheizmu, uznając, że zło zagnieździło się w materii, że skażona jest sama natura, której symbolem jest cierpienie zwierząt. Różnica miedzy złem, a cierpieniem zarysowuje się wyraźnie, gdy potraktujemy je jako rodzaj wyzwania. Człowiek cierpiący jest wyzwaniem. Albert Schweitzer ujął to tak: …,,Ci, którzy z własnego doświadczenia wiedzą, czym jest strach i cierpienie fizyczne, są sobie w całym świecie bliscy. Łączy ich tajemnica więzi. Wszyscy znają grozę, wobec której człowiek może się znaleźć, i wszyscy znają pragnienie, by być wolnym od bólu. Kto został wybawiony od bólu, nie ma prawa uznać, że oto znów jest wolny i że może beztrosko wrócić na swoje poprzednie miejsce w życiu. Zdobywszy wiedzę o bólu i strachu, winien przyczyniać się do tego, by zwalczyć ból i strach o tyle, o ile tylko w ludzkiej mocy i nieść innym wybawienie.”(A.Schweitzer, ,,Stosunek do ludzi krajów kolonialnych”, Lazari-Pawłowska, Warszawa 1976 )

Człowiek cierpiący pragnie wyzwolenia od bólu, a jeśli to niemożliwe – otwarcia innego człowieka, więzi, przynoszącej ukojenie. Cierpienie nie jest więc złem, choć jest często skutkiem zła. Zło dzieje się wtedy, gdy nie odpowiadamy na wyzwanie człowieka cierpiącego, skazując go na ból w samotności.

Sytuacja człowieka cierpiącego, przypomina sytuację człowieka dotkniętego złem. On także jest wyzwaniem, a jego zło, współwiną. …,,Istnienie jakiegoś zła zawsze współwarunkowane jest pełnym winy brakiem miłości, ze strony wszystkich ludzi do nosiciela zła.”( Max Scheler )

Maciej Gorczyński – student filozofii UG


Źródła:

Wszystkie cytaty pochodzą z 454 ( Zło odwieczne, zło dzisiejsze) i 516 ( Dotknięcie zła ) numeru miesięcznika ZNAK .