Hermeneutyka początkowo była dyscypliną naukową określającą zasady interpretacji Biblii. Następnie, w prądzie humanizmu rozszerzyła się na literaturę piękną, niekiedy jest nazywana „nauczycielką życia”. Posiada bardzo wiele definicji. W większości z nich przewija się stwierdzenie „sztuka interpretacji”. Jest to o tyle ciekawe, że hermeneutyka zajmuje się także interpretacją samej siebie i myślę, że jest to w pewnym sensie paradoks: nauka, która nie posiada jednolitej definicji i jest rozumiana na wiele sposobów służy do zrozumienia innych nauk, dzieł sztuki, literatury itp. Jej tajemniczość polega właśnie na tym, że jest nauką o wielu twarzach. Czy podczas przewagi kultury audiowizualnej istnieje szansa, że przetrwa? Aby odpowiedzieć na to pytanie i aby chociaż trochę zrozumieć tę rozległą dyscyplinę postanowiłem prześledzić jej niektóre definicje oraz jej zadania.
Hermeneutykę można potraktować jako interpretację dzieł pisanych, a poprzez to również samo czytanie literatury, gdyż cokolwiek czytamy tworzymy własny obraz danego tekstu, swój pogląd na jego temat oraz go oceniamy. Załóżmy, że reżyser tworzy dzieło filmowe na podstawie powieści. On przedstawi w filmie swój punkt widzenia, przedstawi w jaki sposób on odebrał tekst. Jeżeli mu się spodobał, to przedstawi go w pozytywnym świetle, jeżeli nie, to umiejętnie i niezauważalnie wplecie w kadr elementy krytyki. I, czasem nawet nieświadomie posłuży się taką nauką jak hermeneutyka. Według F.E.D. Schleiermachera hermeneutyka jest „doskonałym rozumieniem mowy i pisma” więc im lepiej reżyser posiądzie tę sztukę, tym lepiej będzie mógł oddać charakter powieści, chociaż nigdy nie uda mu się do końca przedstawić na ekranie jej obiektywnego obrazu i pełnego, niepowtarzalnego klimatu.
Teraz przeciwstawmy powieści twór kultury audiowizualnej – film. Porównajmy ich interpretację. Powiedzmy, że film trwa około dwie godziny. Oglądamy go w jednym miejscu, w niezmieniających się warunkach i, co najważniejsze, w jednym ciągu emocjonalnym. Powieść czyta się zazwyczaj kilka dni. Nasza forma psychiczna i emocjonalna się zmienia, zmienia się także otoczenie i miejsce. Te wszystkie czynniki mają radykalny wpływ na naszą ocenę i interpretację powieści. Tekst pisany ma przewagę nad filmem, ponieważ czytelnik stwarza swoją interpretację, a w filmie ma podany subiektywny obraz powieści.
W tym przypadku kultura audiowizualna jest wręcz uzależniona od hermeneutyki. Według mnie dzieła pisane są bazą wyjściową do tworzenia innych mediów. Aby je stworzyć jak najlepiej musimy dane dzieło pisane bardzo dobrze poznać, ustalić jego „rodowód” oraz dobrze zrozumieć jego przesłanie. Lecz myślę, że nawet najlepszy reżyser nie ma szans zastąpić swoim dziełem tekstu literackiego. Można to zauważyć nawet w naszym rodzimym kinie, które natchnione modą na ekranizacje literatury polskiej wypuszcza coraz więcej dennych i kiczowatych produkcji ośmieszających naprawdę dobre powieści.
Przejdźmy do następnego aspektu sprawy. Hermeneutyka jest interpretacją języka niemówionego i niepisanego czyli sztuki. Hans-Georg Gadamer w jednym ze swoich esejów pt. „Sztuka i naśladownictwo” uczy nas podstawowych zasad rozumienia sztuki. Według Gadamera, podczas patrzenia na obraz powinniśmy zwrócić uwagę na wszechobowiązującą zasadę: „czytamy każde malowidło, poczynając od górnego lewego rogu, kończąc na prawym dolnym rogu”. Myślę, że jest to swoiste porównanie tekstu pisanego i dzieła malarskiego oraz pewnego rodzaju ujednolicenie ogólnych kanonów interpretacji. Zanim jednak przeczytamy jakiekolwiek dzieło musimy poznać język w jakim zostało ono „napisane”. Język sztuki jest jednym z najprostszych języków a zarazem najbardziej wyrazistych i genialnych w swej prostocie, gdyż potrafi go zrozumieć dosłownie każdy. Ekspresyjność języka malarstwa doskonale ilustruje stwierdzenie Gadamera: „Gdyby artysta mógł powiedzieć słowami to, co ma do powiedzenia, nie chciałby, nie musiałby uciekać się do kreacji plastycznej”. Jest najbardziej unikatowym i uniwersalnym środkiem komunikacji. Któż z nas, widząc obraz „Krzyk” Edwarda Muncha może powiedzieć, że nie ogarnia go lęk? Kto, podziwiając wdzięki „Mona Lisy” genialnego Leonardo nie zaczyna zastanawiać się nad jej tajemniczym uśmiechem? Oczywiście do szeroko pojętej dziedziny sztuki zalicza się także muzyka. Jej język jest również bardzo dobrze rozumiany. Spokojne, a czasem wręcz melancholijne walce Johanna Straussa II potrafią ukoić nerwy niemalże dzikiej bestii.
Jeden z krytyków amerykańskich XX wieku powiedział, że „utwory Johanna Straussa zmusiły do uległości więcej niewinnych stworzeń niż wszyscy amanci filmowi i handlarze żywym towarem razem wzięci”. I takich przykładów rozumienia muzyki można mnożyć w nieskończoność. Jak ma się to do kultury audiowizualnej? Telewizja może nam pokazać „Mona Lisę”, radio może odtworzyć dzieło muzyczne. Jest to bardzo pomocne, bo kto w dzisiejszych czasach może sobie pozwolić na wyjazd do Luwru? Lecz mimo to, telewizja czy radio nie potrafiłyby zrobić jednego – nie potrafiłyby odpowiednio zinterpretować odebranej sztuki. Nie potrafiłyby tego zrobić, nie potrafiłyby przedstawić historii dzieła, której znajomość jest wyjątkowo pomocna w poprawnym jego zrozumieniu. Nie podołałyby temu gdyby nie jedna, z pozoru poboczna nauka, a tak naprawdę jedna z najważniejszych – hermeneutyka. Moim zdaniem hermeneutyka sztuki ma przed sobą wspaniałą przyszłość. Sztuka, w jakiejkolwiek formie była, jest i zawsze będzie środkiem przekazu, który odgrywa znaczącą rolę w dziejach ludzkości. Być może moja argumentacja nie jest pełna, ponieważ odwołałem się do arcydzieł minionych epok, w których kultura audiowizualna nie była rozpowszechniona, i które są nieco archaiczne dla współczesnego człowieka. Wtedy język sztuki był o wiele łatwiejszy do zrozumienia. Istniały pewne symbole, znaki, które miały swoje określone znaczenie i nikt nie śmiał tego podważać. Obecna sztuka współczesna pozwala dosłownie na wszystko. Hermeneutyka ma znacznie trudniejsze zadanie niż w przeszłości i co za tym idzie, jej przydatność jako nauki wzrasta wraz z ewolucją sztuki. Zjawisko to jest widoczne zarówno w malarstwie jak i w muzyce, a także w całkiem nowych, nieznanych wcześniej dziedzinach sztuki. Obecnie największą popularnością cieszy się muzyka. I to nie jest już tylko kilka gatunków z muzyką klasyczną na czele. Jest to wszelkiego rodzaju muzyka komputerowa, rock, pop, metal, poezja śpiewana, która ma związek z hermeneutyką języka pisanego. Uważam, iż w tej dziedzinie hermeneutyka nie osiągnęła jeszcze szczytu i będzie się dynamicznie rozwijała. Częścią sztuki jest także film, więc do jego interpretacji jest to nauka niezbędna.
Chciałbym rozważyć jeszcze jedną stronę hermeneutyki, którą w tym wypadku śmiało sam mogę nazwać „nauczycielką życia”. Jest to hermeneutyka historyczna. Wiąże się ona ściśle z każdą inną hermeneutyką ale pod wieloma względami jest wyjątkowa. „Język to dzieje duszy narodu” – to stwierdzenie obrazuje powiązanie historii z językiem. Jestem pewny, że każdy człowiek w swoim życiu dąży do jednego – chce, nawet za wszelką cenę poznać prawdę.
Po raz kolejny odwołam się do niepodważalnego autorytetu w tej dziedzinie – H-G. Gadamera. Zdefiniował on historię jako „drogę poznania prawdy”. No i bez obecności historii, bez obecności jej poznania nikt nie dotrze do prawdy. Tutaj, podobnie jak w sztuce, literaturze, języku hermeneutyka również ma przed sobą bogatą przyszłość. „Historię pisze się wciąż na nowo, bo jesteśmy stale określani przez naszą teraźniejszość” – pisał uczeń Martina Heideggera. Chciałbym przedstawić także przyszłość historii teologii. Jest to bardzo niepewny grunt, który od zawsze budził kontrowersje, a nawet doprowadzał do wojen na tle religijnym. Nie ograniczę się tylko do religii chrześcijańskiej. W każdej religii jest niemiłosiernie trudno o jakiekolwiek reformy. Ludzie nie przyjmują do wiadomości, że już nadszedł czas na zmiany i że mogli kiedyś postępować źle. Religia chrześcijańska jest jednak stosunkowo często dostosowywana do wymogów epoki, chociaż według mnie, jest to ciągle za mało. Ale np. Islam jest totalnie nafaszerowany błędami przeszłości. Kiedyś, i był to jeden z największych błędów, uważano, że kobieta nie jest równa mężczyźnie. I w Islamie tak zachowało się do dzisiaj. To nie przez to, że jest tak napisane w Koranie. Jest to po prostu błąd interpretacyjny przeszłości.
Niestety, sama wiedza o istnieniu błędów nie wystarczy do ich wyeliminowania. Tu właśnie powinna wkroczyć do akcji kultura audiowizualna. Ona może pomóc usunąć te błędy. Jej umiejętność manipulacji i przekonywania jest doprawdy potężna. Nareszcie mogłaby działać w dobrej wierze, mogłaby działać w służbie ludzkości. Ale to właśnie od ludzkości zależy jak wykorzysta tę potężną siłę. Nie tylko w kwestii religijnej, ale także w kwestii godzenia różnych kultur, kwestii tolerancji itp. Oby tylko jedno z największych dobrodziejstw nie przekształciło się w największe niebezpieczeństwo. Jeszcze jest za wcześnie na ocenianie mediów. Może za kilkadziesiąt lat. No i tutaj można wykorzystać hermeneutykę psychologiczną. Pożyjemy, zobaczymy. Ja mam głęboką nadzieję, że świat będzie się zmieniał na lepsze i myślę, że są ludzie którzy potrafią poświęcić swoje życie, aby m.in. media mogły pełnić swoją powinność.
Reasumując, w swoich rozważaniach doszedłem do tego, iż kultura audiowizualna jest ściśle powiązana ze „sztuką Hermesa – posłańca bogów”. Ośmielę się nawet stwierdzić, że jest jej elementem. Łączą się ze sobą, więc nie można mówić o masmediach bez obecności hermeneutyki. Uzupełniają się nawzajem. Jednak myślę, że kulturze audiowizualnej hermeneutyka jest niezbędna, a hermeneutyce kultura audiowizualna – niekoniecznie, chociaż stanowi nieocenioną pomoc w jej ekspansji i rozwoju w odpowiednim kierunku. Zakończę swoje przemyślenia uwagą Paula Ricoeura, która to z pewnością potwierdza niezastąpioność hermeneutyki w służącej ludzkości nauce: „Hermeneutyka jest spoiwem zespalającym dokonania różnych nauk”.
Daniel Rząsa
Bibliografia:
ˇ H-G. Gadamer – „Rozum, słowo, dzieje”
ˇ E. Zakrzewska-Manterys – „Hermeneutyczne inspiracje”
ˇ Maria Janion – „Humanistyka – poznanie i terapia”
Od autora: jestem uczniem LO w Leżajsku. Przesyłam swój esej który napisałem na olimpiadę filozoficzna w ubiegłym roku. Esej zakwalifikował mnie do kolejnego etapu więc myślę, że nie jest zły… .